Vox Populi, czyli kości zostały

Natura nie znosi próżni. Niezbyt długa przecież nieobecność Komisarza na posterunku, zaowocowała pierwszymi paroksyzmami.
Czy dla rozładowania atmosfery, czy z pragnienia nowości – lud sam zaczyna tworzyć dzieła apokryficzne. Oto jedno z nich…
Obywatel Z.

______________________________________________________________________________________________

KOŚCI ZOSTAŁY OBGRYZIONE

Szef bębnił palcami o blat biurka trochę znudzony, trochę wściekły. Było cicho i spokojnie, lato rozkwitało, a na komisariacie zrobiło się pusto. Foma na urlopie, aspirant Podhalański gdzieś w rozjazdach, podkomisarz Jatka wyjechała na jakieś szkolenie na nikomu niepotrzebne tematy, Johan Ordnung dawno już skonczył staż i wrócił do rodzinnej Holandii. Tylko Pani Ala snuła się rozmarzona po kolejnej, krótkiej i ognistej jak przelot meteora, wizycie Zeenowiewa, podśpiewując tęsknym głosem: “W tę noooc niezwyyykłą”… Ten śpiew, nie wiedzieć czemu, jeszcze bardziej zezłościł Szefa. “Tracę tu tylko czas, nic się nie dzieje”…
W złą godzinę przemknęła mu ta myśl – nagle rozbrzmiało pospieszne pukanie do drzwi. – Wejść! – krzyknął. W progu stanął zziajany Podhalański.
– Szefie! No po prostu horror!
– Nie gorączkujcie się – zmitygował go Szef. – Opowiedzcie logicznie i po kolei, co macie do opowiedzenia.
– Znaleziono kości, bez wątpienia ludzkie, dokładnie obgryzione, blisko Kościoła Wszystkich Świętych…
“Przecież to nie Halloween” – przemknęło przez głowę Szefowi.
– …w miejscu – kontynuował Podhalański – gdzie była podobno sadzawka, nazywali ją Dotleniacz, ale ja tam żadnej sadzawki nie widziałem…
“No to ktoś się nieźle dotlenił” – skomentował w myślach Szef.
– Ale najdziwniejsze, Szefie – ciągnął Podhalański – że przy tych kościach leżała komórka! Nie wiemy, czy należała do denata, czy porzucił ją ktoś inny. Ale są na niej zapisane esemesy dla nas szokujące.
– Zanotowaliście treść?
– Tak. Jedno ze zdań nas zwłaszcza interesuje: “foma ps. Komisarz czuwa i nie da się zjeść jak Quake”.
– Quake? Przecież to pseudonim operacyjny naszego stałego konsultanta, radcy Kłejkiewicza. To nie może być przypadek! Czyżby to były jego kości?!!
– Kto wie? Ale przede wszystkim dlaczego foma z małej litery i jeszcze ps. Komisarz, a nie po prostu komisarz Foma? Coś tu nie gra…
– Bardzo nie gra – zastanowił się Szef. – Ten plac to w ogóle dziwne miejsce. Kościół i synagoga w pobliżu, a w tym kościele jeszcze na dodatek co sobotę odprawiają się jakieś rytuały masońskie, i to podobno pod pretekstem koncertów Mozarta…
– Przecież Mozart też był masonem – odruchowo mruknął Podhalański. – A może – ożywił się na samą myśl – to masoni kropnęli radcę? W koncu to oni zamordowali również Mozarta…
– E, Podhalański, co też opowiadacie. Masoni nie kanibale! A Mozarta otruto…
Szef czytał kiedyś prace niejakiej pani Czarnoludzkiej, która zdecydowanie twierdziła, że to nie masoni otruli Mozarta. Ale, myślał, co to za naukowiec, tylko prosty magister, i to nie muzykologii ani historii, choć i nie z apteki. Diabli wiedzą, jakie studia skończyła i czy naprawdę skończyła… Zresztą nie przepadał za Mozartem, wolał współczesnych gitarzystów wszelkiego rodzaju (pasję tę dzielił z Zeenowiewem). Ale, pomyślał, ta Czarnoludzka może coś wiedzieć.
– Idźcie no, Podhalański, do mgr Czarnoludzkiej i spróbujcie się dowiedzieć czegoś więcej o tych masońskich rytuałach u Wszystkich Świętych, może się przy okazji zorientujecie, czy ona coś wie o sprawie.
– Rozkaz!
Podhalański wyszedł dziarsko z pokoju, a Szef znów popadł w zadumę. Jak to – foma ps. Komisarz… I dlaczego śle esemesy, przecież nie zdradził nikomu, dokąd jedzie na urlop, i zapowiadał, że nie będzie się odzywał do nikogo…
Godzinę później zziajany Podhalański powrócił na komisariat.
– Szefie, pudło. Kości obgryzł pies, wcale zreszta nie sa ludzkie, za to do Czarnoludzkiej należała komórka, którą tam zgubiła. Czarnoludzka prowadzi jakis tam blog i miała w związku z nim w weekend jakieś zebranie. Trochę dziwne, zebranie blogu? Ale był tam też podobno radca Kłejkiewicz, który bezpiecznie wyjechał z miasta. Na tej samej komórce zresztą jest i od niego esemes: “Właśnie wyjeżdżam, jeszcze raz dziękuję za miły wieczór, życzę miłej niedzieli”. Wersal!
– No to zamykamy sprawę – uciął szef. Esemesy od Fomy wciąż jednak nie dawały mu spokoju…
* * *
– Ha! Ale im wykręciłem numer – cieszył się John Boordell na antypodach. – Trzeba by jeszcze wysłać jakiego esemesa w imieniu fomy… Może tym razem do samego Szefa?

17 comments

  1. Twierdzenie, że „świat jest teatrem, aktorami ludzie” ma już swoje lata. Ale koncepcja, w myśl której świat jest blogiem a ludzie są postaciami z bloga jest dość nowatorska 😉 To daje do myślenia 🙂

  2. No no… Obywatel Z adminem zastępczym? 😀
    Jak tak dalej pójdzie, to może się rozochoci i cóś własnego założy… ale trudno uwierzyć… 😉

  3. Przypadłością wielu policjantów jest upodobnianie się do zwalczanych przestępców. Czy komisarz już się upodobnił? I do kogo?
    A może jest odwrotnie: jacyś przestępcy upodobnili się do zwalczającego ich komisarza… Też byłoby ciekawe poznać…

  4. Przestępcą może być każdy. Przestępca nie ma zwykle żadnych fizycznych cech szczególnych – choć pan Lombroso miał na ten temat inne zdanie 😉 Dlatego „po twarzy” raczej trudno stwierdzić kto jest kto:

    Krótko i na temat 🙂

  5. Znakomicie sobie Państwo dajecie radę bez komisarza. Kto wie, może niektórzy mają rację i świat znakomicie dawałby sobie radę bez aparatu prewencji i represji…?
    Skoro jednak jestem już na posterunku, choć przywalony zaległymi sprawami, w ramach radosnej celebracji powiem tylko, że dzisiejszy komentarz Dory nosi szlachetny numer 1111, co oznacza, że pierwszy tauzenik mamy z głowy.
    Dziękuję wszystkim, którzy na wszelkie sposoby przyczynili się do kuszącej nowymi komentarzami dyskusji lub po prostu podzielili się życiowymi westchnieniami, zachwytami lub dającym ulgę, głośnym ble…
    W szczególności na uznanie zasługuje obywatelska postawa pewnego burmistrza z Nowej Zeenlandii. Na jego cześć staropolskie:

    Hip Hip
    Hura!
    Hip Hip
    Hura!
    Hip Hip
    Hura Hura Hura!!!

Dodaj komentarz