Łatwo ich rozpoznać. Pojawiają się zawsze o podobnej porze, w niewielkim odstępie czasu. Jakby istniejąca do niedawna więź podpowiadała czas i miejsce. Niespełnieni kochankowie, dawni wspólnicy, partnerzy do brydża po przegranym turnieju. Pary. Byłe albo niedoszłe.
Ceremonia siadania plecami do siebie zawsze wygląda tak samo. Tysiące podobnych do siebie zdarzeń, powtarzane przez tysiące osób stworzyły etykietę, której nikt nie próbuje zmienić czy uniknąć.
Wchodzą, rozglądając się czy są pierwsi, mając dzięki temu kroplę przewagi, łyk goryczy mniej do przełknięcia, ledwie wyczuwalny posmak triumfu w przegranej historii. Wybierają miejsce, które widać już od samych drzwi. Nie w pierwszym, ale w drugim, jeszcze chłodnym od ulicy spojrzeniu. Całym sobą rezerwują kilka innych krzeseł, by ceremonia miała swoją scenę i widownię. Oraz pozór przypadku, dający wewnętrzne alibi dla tego, co nastąpi w rozpoczętej przez nich grze, dramacie, choć on też ma wyglądać na przypadkowy.
A potem wyczekują, odliczając nerwowo czas, który płynie wolniej niż przed pierwszym umówionym spotkaniem. Nie muszą czekać długo. W niewytłumaczalny sposób odróżniają TO otwarcie drzwi od dziesiątek innych. Nieco sztucznie odwracają wzrok, sprawiając wrażenie zajętych i rozbawionych.
Po drugiej stronie sceny, przy drzwiach, szybkie spojrzenie, ogarniające układ figur na szachownicy, ważące siły, odsłaniające pułapki. A potem, po tym chwilowym zatrzymaniu kroku, szybki wybór taktyki dla czarnych. Zajęcie miejsca. Plecami do siebie, bokiem, nigdy wprost. Otwarcie. Pat. Remis ze wskazaniem. Bez wskazania. Wyjście.
Etykieta bywa praktykowana. Bywa też przyklejana. Przeważnie w celu zmylenia przeciwnika (posłużmy się w tym miejscu przykładem francuskich win). Etyka etykiety przyklejanej jest więc poniżej komentarza.
Etykieta praktykowana to z kolei kontredans. Wyłącznie dla zaawansowanych i wtajemniczonych. Brew uniesiona o milimetr wyżej, jedno machnięcie wachlarza więcej i wybucha skandal. Bardzo niebezpieczny sport. Dla ekstremalistów.
Jak dziś tak ceremonialnie, to tylko o herbatę można poprosić.
Czy cały czas obowiązuje kimono? Bo ja w kimono właściwie chętniej dopiero nad ranem. 😉
stroje i nastroje dowolne, ale warto nie zapominać o szaliku.
samowar w pogotowiu, tylko proszę się nim nie bawić, bo wybucha jak skandal, kiedy okłada się go wachlarzami 😉
Jak ja dobrze znam tę etykietę… Na szczęście dzisiaj dzień rektorski i uniknęłam tego procesu.
Poproszę coś na przypływ sił witalnych, posprzątać trzeba, a widok zlewu z naczyniami mnie osłabia.
Na przypływ sił witalnych dobrze wpływają lubiani goście, których wita się z przyjemnością. 🙂
Ważne poza tym jest, żeby takie siły dobrze rozmieścić. Ja na przykład mam gros witalności w ogonie, bo tam ona się najmniej zużywa. Łapę podaję tylko na wyraźne życzenie.
Zastanawiam się nawet nad napisaniem podręcznika „Ergonomia witalności”, w którym mógłbym podzielić się z potrzebującymi moim bogatym doświadczeniem w w/w zakresie.
Bobiku, na początek mógłbyś zmyć Alienor naczynia. Ile można stać plecami do zlewozmywaka? 🙄
Ze swojej strony dorzucam bar of chocolate. A nawet dwa bary
Jak się zacznie dorzucanie podwójnego rabarbaru, to ja wyskoczę na chwilę pod wiąz… 🙄
Do zlewozmywaka to ja nie stoję plecami, tylko nie sięgam. 👿
To jest unikanie niezgodne z etykietą. Obecność zlewozmywaka nie jest bezprzedmiotowa. Jeśli jest zlewozmywak, to jest po coś. O!
Szczęśliwi ci, którzy do zlewozmywaka nie sięgają. Widok sterty brudnych naczyń jest jednym z najbardziej osłabiających, jakie występują na Ziemi. Dlatego uważam zmywarki za jedno z większych osiągnięć cywilizacyjnych. Nie tylko wykonują za nas samą czynność mycia, ale (i to jest ich największa zasługa) dbają o estetykę środowiska domowego, chroniąc przed przykrym widokiem stosu talerzy czekających na czyjeś miłosierdzie.
I ten szczęśliwy, co zlewozmywaka
nie sięgnął mimo całej etykiety,
bo lepiej sobie strzelić w łeb, niestety,
niż skrobać brzegi zaschnięte durszlaka.
Niech nić żywota lepiej przetną Parki
temu, co wiedzion etykiety tropem,
strasznym się w końcu okazał jełopem
i jak kto głupi nie kupił zmywarki. 🙄
Do baru wchodzę po drodze
Gdzie tłumnie jest szansa, że ku mnie
Podejdzie człowiek ze słowem
Odpowiem to, co i wam powiem:
Nie piję herbaty na raty
A kawy dla zabawy
Nie czekam na szklankę mleka
Z doskoku nie piję soku
Wodę traktuję z chłodem
Miast colę, nie pić wolę
Jako żywo – piję piwo!
Zaś w chwili frasunku
mam dużo szacunku dla trunków…
Zlew jest potrzebny. Żale można wylać, dać upust temu i owemu szorując to i owo, nawet umówić się przy zlewozmywaku można, jak inne miejsca zajęte.
A Bobik to dziś na pierwszego wywrotowca aspiruje i słowami rzuca… I nie przyjmuję wyjaśnień, że do „tropem” nie pasuje „nieroztropny”.
Wolałabym się umawiać przy samowarze, niż przy zlewozmywaku.
To Foma zamierza mnie utuczyć tymi dwoma barami chyba…
U mnie zlewozmywak zawalony, bo kuchnia w remoncie od 5 lat i zmywarka nie podłączona. Zmywać mam ja no i zazwyczaj udaję Greka i omijam kuchnię żeby nie widzieć.
Ja niestety muszę mieć duzo energii wszędzie. Mój instruktor tego ode mnie wymaga. A dzisiaj jakoś jej brak. Jakaś ładowarka by się przydała. Nietucząca…
Jak aspirowałem na aspiranta, to mnie nawet przez próg nie wpuszczano. Nic dziwnego, że z żalu i rozczarowania przystałem do wywrotowców. 👿
Alienor, od razu utuczyć… A ładowarkę mogę pożyczyć. Chyba, że wolisz tabakę. Alpina, z lekkim wiśniowym aromatem.
vesper, zawsze można spotkać się przy imbryku.
foma, a czy w Twoim barze są gdzieś dwa fotele i imbryk, bo tak się rozglądam i nie widzę 😉
W barze jest wszystko, co potrzebne. Widać teraz niepotrzebne, skoro nie widać…
Remont kuchni od 5 lat! Znaczy nie tylko u mnie tak! Inni też tak mają i żyją!
Alienor, nadstaw nos do polizania. Tym jednym zdaniem o remoncie przywróciłaś mi właściwe proporcje rzeczy. Nic piękniejszego nie mogłem dziś usłyszeć! 😆
Puk, puk, czy to tutaj jest ten „koniec świata za rogiem”??? doturlałam się w rytm blusa a jakby co, to też się odturlam w rytm innego blusa. Dostałam dziesiaj dwa od Bobika to mogę zaszaleć, a co!
Ja ze zmywaniem nie mam problemów. W swoim czasie wyszłam za mąż za człowieka szalonego, który z upodobaniem zmywa! Tak, tak!!! Jedynie po większych imprezach udaje się co nieco wyszarpać dla zmywarki, żeby jej nie było smutno, że niby niepotrzebna.
Ja do zmywania to raczej plecami 🙂
Zmywający mąż to skarb, zmywająca żona to skarbonka 😯 Hm… Chyba coś pomyliłem… Skarbnica? 🙄 Też coś nie tak… Hm… Zastanowię się przy zmywaniu.
jotko, witaj. Tutaj koniec i początek świata. Limes między nimi umowny, opisany w traktacie, którego już nawet kopia kopii nie istnieje. W podaniach co nieco. Podaj dalej, mówi początek do końca, turlając filiżankę po stoliku do kawy. I tak do następnego espresso. Taki to bar of chocolate tu. Latte na rozgrzewkę?
Widzę, że zmywający mężowie występują częściej w przyrodzie, niż się powszechnie sądzi. Mój też z tych zmywających. I prasujących 😯
Zmywający mąż to skarb, zmywająca żona to Norma. No co, jest takie imię.
z prasowaniem u męża gorzej, ale pani dochodząca to istna maniaczka prasowania, zapomni zrobić rzeczy naprawdę ważne, ale na pewno wyprasuje ściereczki do wycierania naczyń,
czy mogę prosić podwójne espresso 🙂
No dobra, już koniec tych prac domowych. Nie po to się przychodzi do baru, by prasować. Choć przez chwilę trzeba być ponad to. Podwójne espresso jak najbardziej.
Btw, czy podwójne espresso można odnieść do dwóch espresso standardowych? I to jeszcze takich odwróconych plecami do siebie? 🙄
a na koniec: wyjście wspólne, czy osobne?
Opowiadam się za wspólnym. Lubię happy endy.
Za to można przyjść w wyprasowanym, nie będzie obciachu w eleganckim barze 🙂 żadnych skłóconych , obrażonych czy zfomowanych, sorry sfochowanych espresso 😦 pełna jedność i harmonia smaku wyrazistego acz jedwabistego, acha jeszcze podkład muzyczny mile widziany 🙂
Etykieta siadania plecami do siebie nie zakłada wspólnego. Happy endy przewidziano w innej. Wystarczy jedność podwójnego espresso.
Puśćmy V Beethovena, foma się ucieszy. A ja tymczasem wymknę się przypudrować nosek 😉
czy aby espresso ma w sobie dość patetyzmu, jak na V Beetowena?
Jak puśćmy? To barman puszcza. Ewentualnie szafa. W szafie nie ma Beethovena.
V Beethovena ma w sobie wystarczająco dużo patosu, żeby podzielić między wszystkie espresso serwowane w barze. Foma będzie zachwycony.
dlaczego barman puszcza i co puszcza? czy aby nie filiżanki na kreacje gości? a ja dzisiaj taka wystrojona, czy on musi puszczać?
Nie ma? Poważnie? Uuuuuu 😦
Choć jest w tym coś, co mnie nie martwi …
patos z kawą źle się komponuje
Patos źle skomponowanej V Becia, źle komponując się z jednością podwójnego espresso, niespodziwanie dobrze z kontrastuje jego z definicji dualistyczną naturą. Ale nie nalegam, zwłaszcza że musiałabym zatkać uszy, a tu wokół takie ciekawe rozmowy. Nic tylko podsłuchiwac i notować. Może wierszyk się skleci, może felietonik, kto wie …
Betowenian patosu dodany w nadmiarze do espresso może spowodować retorsje, omglenia i swędzenie podeszwy, a u studentów dodatkowo anginę rectoris. 😯
Odradzam! 🙄
Muzyka nie powinna przeszkadzać rozmowie. Może ją w barze zastępować, dopełniać, ale bar to nie filharmonia, nawet nie klub muzyczny.
Na dziś proponuję Viy
W barze, który jest światem samym w sobie, szafa powinna zawierać wyłącznie muzykę sfer. Wyższych czy niższych, to jest do dyskusji. Albo do autorytarnego ustalenia przez barmana.
W niektórych sferach nawet twierdzą, że oświecony autorytaryzm to najlepszy ustrój dla baru 🙄
a mnie się bar zawsze kojarzył z dekadencją z lekką domieszką anarchii doprawionej tu i ówdzie szczyptą despotyzmu, tam i siam smugą pojawiającej się i zanikającej histerii połączonej z megalomanią a wszystko to spowite przyciszoną muzyką nasączoną dzikim seksem 🙂 czy ja aby nie trafiłam pod zły adres ? 😦
Histerii i megalomanii nie lubimy, reszta rozłożona po słoikach, szafach i fotelach.
Co do dzikiego seksu… hm… to zdaje się na pięterku 🙄
Tylko, żeby nie zapomnieć o kawie potem!
a co tu jest do lubienia albo i nie lubienia … szanowna klientela jest jaka jest, to i przychodzi do baru z całym dobrodziejstwem inwentarza swojego charakteru … a gdzie, jak nie przy barowym stoliku, kiedy obowiązki nie popędzają, trunek język rozwiązuje i maniery poluźnia … a niby na jakim podłożu wykiełkowała, wyrosła i bujnie się rozwija etykieta siadania do siebie plecami? 🙂
przez deszcz schowany w parasolu glebi poszedlem zamyslony dalej szukajac Baru u koncu ulicy
dobrze, ze otwarte i goscie zapelniaja gleboko fotele
zmarzlem poprosze wiec herbate teraz i moze czekolade przed tez
parasolu?-parasola!!!!!!!
na pietrze jeszcze nie bylem, czy mam dosyc odwagi?
poczytam spokojnie dalej 😀
ciekawe czy na piętro tylko za okazaniem?
Żebym miał jasność: czy w skład dzikiego, barowego seksu wchodzi też zoofilia? 🙄
Bez względu na odpowiedź kawę poproszę dziś sybarycką. Jakaś wisienka na czele, koniaczek obok, lub inny gadżet.
Aha, z podaniem na posłanko, bo się rozbestwiłem.
O, gdzie wyrosła i ukształtowała się etykieta siadania plecami do siebie, to kilka tomów można napisać.
Oczywiście bar to nie serwis matrymonialny, gdzie się pokazuje jak w katalogu (chociaż dlaczego niby nie? 🙄 ), po czterech godzinach bytności u kosmetyczki (ewentualnie w fotoszopie), bez zaprasowań i wymykających się anarchistycznie kosmyków włosów. Ale też nie cały inwentarz kładzie się przy kawie obok gazety. I stolik za mały na to i nie wszystko w jednej chwili przydatne. Część inwentarza zostaje w torebce, część w wewnętrznej kieszeni. Można sięgnąć gdy potrzebne, można wyjąć przy okazji wyciągania czegoś innego, można zauważyć dopiero przed wizytą w pralni chemicznej. Nie znaczy to jednak, że histeria jest tak samo dobrze widziana jak uprzejme zainteresowanie, a likier do kawy przyjemniej sprezentować autoironii niż megalomanii. Się rozpisałem…
Cappuccino w międzyczasie gotowe.
rysiu, po wizycie na pewno będziesz miał dosyć 😉
Bobiku, gdzie Ci posłać? 😆
Chodzi o to, czy na pięterku? 😆
Na pięterku leży sex
takie widać jego lex
leży, czeka
na człowieka…
Właśnie: czy ten sex na pięterku to tylko dla ludzi, czy także dla innych gatunków?
no właśnie, że się też zapytam? … no bo jak znalazły się metody okiełznania ludzkiego inwentarza … i co poniektórych egzemplarzy tegoż się nie wpuszcza … no to rodzi się pytanie?
We wtorek, 3 listopada przed południem urodziło się Pytanie. Wagi słusznej, 10 punktów w skali agpar.
Pytaniu oraz jego rodzicom życzymy wszystkiego najlepszego.
3 listopada to znakomity dzień na to, żeby się urodzić. 😎 Przewiduję, że to będzie bardzo dobre Pytanie. 😉
Żeby tylko znalazło w przyszłości wartą siebie Odpowiedź… 🙄
Może znajdzie. Przyjdą wtedy razem do baru, siądą przy stoliku, zamówią lemoniadę tylko. On pokaże jej pytajnik, ona zrewanżuje się kropką…
… i na pięterko, szybciutko…
Potem okaże się, że pytajnik bez kropki czuje się jakiś niepełny i nie wyobraża sobie bez niej życia, a i kropka bez niego cosik nieswoja. Po kilku szczęśliwych latach pytajnik odkryje, że kropka zadaje się z wykrzyknikiem, nastąpi brzemienny w znaczenia wielokropek…
Jak się takie rzeczy kończą, to z grubsza wiadomo. Wejdą do baru, siądą plecami do siebie, jak dwa pogubione życiowo nawiasy )( i poczują, że przydałyby się całkiem inne pytania i całkiem inne odpowiedzi… 🙄
Miej cierpliwość dla tego wszystkiego,
co w twoim sercu jest nierozwiązane.
Spróbuj pokochać same pytania.
Nie szukaj odpowiedzi,
które nie mogą być ci dane,
ponieważ nie potrafiłbyś ich przeżyć.
Sztuka zaś w tym aby wszystko przeżyć.
Żyj więc teraz pytaniami.
Może właśnie wtedy
stopniowo, niepostrzeżenie,
pewnego, odległego dnia
dożyjesz odpowiedzi.
R.M.Rilke
When I find myself in times of trouble
Mother mary comes to me
Speaking words of wisdom, let it be.
And in my hour of darkness
She is standing right in front of me
Speaking words of wisdom, let it be.
Let it be, let it be.
Whisper words of wisdom, let it be.
And when the broken hearted people
Living in the world agree,
There will be an answer, let it be.
For though they may be parted there is
Still a chance that they will see
There will be an answer, let it be.
Let it be, let it be. yeah
There will be an answer, let it be.
And when the night is cloudy,
There is still a light that shines on me,
Shine on until tomorrow, let it be.
I wake up to the sound of music
Mother mary comes to me
Speaking words of wisdom, let it be.
Let it be, let it be.
There will be an answer, let it be.
Let it be, let it be,
Whisper words of wisdom, let it be.
The Beatles
Pytania zadaje się nocą,
na odpowiedź czekając do rana.
Żadna to tajemnica,
to prawda powszechnie znana.
A gdy pytanie zawiśnie,
przed świtem jeszcze się wciśnie,
lecz mu pytajnik słoneczko
ogrzeje światłem zdeczko,
wtedy w dziwnym rozkroku
doczeka końca roku.
Czas na odpowiedź minie – spokój.
się pogubiłem.
A, bo z tymi pytajnikami nie tak łatwo do ładu dojść… 🙄
Pytajnik to pokrętny znak,
bo niby się upiera,
że z odpowiedzią – ależ tak! –
znajomość chce zawierać,
lecz gdy odpowiedź u drzwi stać
już będzie, dzwonek wciśnie,
warknie: tej pani nie chcę znać!
po czym do innej pryśnie.
Choć sobie biedna nie wiem jak
tej znajomości życzy,
kiedy pytaniu to nie w smak,
nie może na nic liczyć.
Tylko po nocach czasem, gdy
już Bobik nawet ziewa,
pytajnik ma koszmarne sny
i potem się oblewa.
W zwątpienia skacze ciemną kadź,
tor myśli własnych śledzi:
„czy słusznie było kosza dać
tej właśnie odpowiedzi?
Ach, próżno sobie w brodę pluć,
bo to se uż ne vrati,
na zawsze już się będę czuć
jak jaki Osculati!”
Tak wyje, pije, pośród łez,
aż mokra jest pierzyna,
lecz rano już, o dziwo, jest
wesoły jak ptaszyna.
Już nie próbuje zerkać w szkło
i możliwości badać,
bo rankiem pytać nie ma co –
tu trzeba odpowiadać. 😉
giera potrzebuje jasności, ma kto latarkę?
albo zwiększmy natężenie,
może wreszcie oświetlenie
wszystkim wpadającymjącym gościom
(czy bez kości, czy też z kością)
jasność da, co będzie im miłym podarkiem
Chodzi się zatem w nieładzie od stolika do stolika, sens pytania znika i chodzi się bez sensu do nocy.
Bo widzisz giera… Bar u swego zarania przyjął szczególny cykl dobowy:
Pyta się nocą, rano dostaje odpowiedzi. Przedwieczór to pora sugestii, a południe – wątpliwości. Pomiędzy nie można wplatać spekulacje.
Pytanie zrodzone 3 listopada jest szczególne i zasługuje na szczególną Odpowiedź. Czy Odpowiedź jest szczególna – sprawdza się na pięterku 😉
Też się pogubiłam, może i potrzebowałabym jasności, ale raczej nie aspiruję. Rzucę tylko w przestrzeń pytanie bardzo przyziemne: gdzie jest ten międzyczas, w którym serwuje się cappuccino?
Rozpuściłam tobie w szklance
Upalonych włosów trocha,
Abyś nie jadł, abyś nie pił,
Byś nie śpiewał, byś nie kochał.
Aby młodość – nie na radość,
Aby cukier – nie był zadość,
Abyś nie miał nocą zgody
Z żoną młodą.
Tak jak włosy moje złote
Szarym się popiołem stały,
Tak niech lata twoje młode
Szronem będą białym.
Abyś ogłuchł, abyś oślepł,
Abyś wysechł jak kuroślep,
Abyś jak westchnienie odszedł.
Marina Cwietajewa
No i chyba słusznie, że pogoniłem jędzę, nie?
no, z taką pod jednym dachem to cienszko… nawet w międzyczasie
No nie wiem …
Nasza dziewczyna
Kieby malina,
Usta różane
Z lilią mieszane
Włosy złociste
Oczy ogniste,
W tańcu sarenka;
Nasza panienka
Szczera w ochocie,
Pilna w robocie;
Czy zagon piele,
Czy zbiera ziele,
Czy z kołowrota
Złotą nić mota,
Zawdy ma w głowie
Tyle piosneczek,
Ile kwiateczek
Kwitnie w dąbrowie
………………
………………
………………
Teofil Lenartowicz
vesper, legendarny Międzyczas, gdzie cappuccino podają, jest na północny-zachód od Atlantydy, tak gdzieś dwa dni łódką przy spokojnym morzu
Lenartowiczom tego świata damy stanowczy odpór:
Marina, Marina, Marina
Ti voglio al piu presto sposar
O mia bella mora
no non mi lasciare
non mi devi rovinare
oh, no, no, no, no, no..
No? I któren mi skoczy? Nawet Lońkę Cwietajewa zatkało, co? 😛
herbata zaraz i czekolada przed potem
bylem
bylem
widzialem prawie wszystko
pieterko polecam lub nie
zyje
co tam sie dzieje!!!!!!!!!!!!
herbate natychmiast i gazete na uspokojenie mysli
pietro,pietro,pietro
gdyby jeszcze tak winda a nie te strome schody
teraz czekolada przed !!!!!!!!!!!!!!!!
🙂
I taki entuzjazm wystarczy za wszelkie reklamy… 😆
pięterko, no cóż …
Wtem, gdy się księżyc zachmurzył,
dźwiękły kroki od wichru prędsze
i w drzwaich tarasu, na piętrze,
zapalił się amarant elektrycznej róży.
Przez szklane, ciepłym wiatrem
szarpane podwoje,
noc zagląda do wnętrza, gdzie
w miłosnym splocie
ciało szczęścia, rozdarte na dwoje,
zrasta się,jak jaszczurka, po
wielkiej tęsknocie.
M.Jasnorzewska-Pawlikowska
Rysiu, czy to miałeś na myśli i …. 🙂
Gdy mi ciebie zabraknie
och jak będę się cieszył
w twej godzinie ostatniej
z chęcią cię wybebeszę
Potem psom rzucę ścierwo
i zapomnę – o tak!
skołatanym mym nerwom
wreszcie będziesz w smak…
No?! I któren chyci w lota po co ta robota?
Odetkać Bobika!
Bobik w butelce uwięzion? 😯
To gin szybko rozlewam, proszę się częstować, życzyć sobie, może się spełni, tylko uważać przy piciu na sierść!
Owłosiona ambrozja to dopiero cymes!
nektar – wyciągiem z kłaków! I do tego dymek…
No, wprost żyć, nie umierać! Lać z Bobikbutelki,
Będę smakował, niech zazdrości żywioł wszelki 🙂
Ojciec, lać?
Lać, psia mać!
I chlać!
Po samo dno!
Kto nie chce, to na drzewo!
Sierściuchom pora znać,
co znaczy Borys Po-
lewoj!
lewoj!
lewoj!
Silny atak ze wschodu! Bronić lewej flanki! Może to grypa? Ech..
Trzeba proch z pieprzu w piersiówkę dosypać i rozlać na trzech.
Cel wybrać! Ognia!
W gardła kanonada co dnia!
Nie podziałało? To pech…
No dobra, do wypitki mogę być, byle nikt z wybitką nie zaczynał. 🙄
Borys,
nie pitol
tu nie Kapitol
a ja nie jestem sodomitą
i nie rozlewoj…
Śpiewoj? 😯
Hej żeglujże żeglarzu
całą nockę po morzu
ryczących czterdziestek śpiew
wzbudzać może wielki gniew
No i jakże rejs minął
do Opolaś zapłynął…
łoj danadana łoj danadana
żeś na morzu nie zginął…
Jeden za drugim sami gieroje,
o swoją skórę się przy nich boję,
bo jak zobaczą, żem jest kudłaty,
zaraz mnie wsadzą do marinaty. 😯
Na pięterku wielkie rżnięcie
drwal szykuje dziś przyjęcie
przyjmie wszystkie, spoko,
rżnąc będzie głęboko
A w kolejce pierwsza słodka
ustawiła się już J. K.
Aleksander widząc to
pije aż po samo dno
weszła J. K. już na górę
mając wszędzie gęsią skórę
drobiu nie rżnę – stwierdził drwal
lecz nabijam go na pal
i po balu panno Lalu
rzekła J.K tkwiąc na palu
Czy przyjęcie to czy bal
w gotowości trzymaj pal…
Kochana Redakcjo! W nawiązaniu do reportażu red. zeena chciałbym przedstawć psi punkt widzenia na opisane zdarzenia:
Miło się na palu tkwi,
jeśli jest on pedigree.
I tak sączy się się w barze pewien nurt, hurt, aż nasączy co było do nasączenia.
Oby tylko jakiś inspektor Pepoż nie stwierdził, że jakaś mieszanka łatwopalna po podłodze rozlana, a wokół, pale, wióry, iskry…
Spójrz no drwalu, tam na palu
Bobik tkwi i nie ma żalu!
zeena drwalu rąbać będziesz
pewnie już tępym narzędziem
lecz nie szkodzi bowiem on
tępy też jak ten twój złom
no a resztę tych ciapciaków
pozabieraj do tartaku…
Idę na krótką fajkę, jak żołnierz:
cel, pal!
Spocznij żołnierzu, nie siadaj na jeżu.
Napalony = nadziany na pal? 😯
Generale, to otwiera całkiem nowe perspektywy semantyczne! Jakże teraz miło będzie podumać o ukrytych znaczeniach opalenizny, zapalniczki, palcówek i tak dalej, aż do opieki paliatywnej włącznie. 😎